Urodziłem się 11 grudnia 1949 roku w Sopocie przy ulicy Abrahama, gdzie wówczas znajdowała się Izba Porodowa. Razem z moimi rodzicami, siostra i bratem mieszkałem w dzielnicy Kamienny Potok przy ulicy Łowickiej 12.
Cały okres mojego dzieciństwa i lat młodzieńczych przebiegał dość burzliwie. Jak to wówczas bywało, będąc dziećmi ,większość wolnego czasu spędzaliśmy na podwórku lub w pobliskim lesie, bawiąc się w Indian, naśladując postacie z książki Karola Maya pod tytułem Winnetou o słynnym wodzu Apaczów lub wcielając się w różne postacie ówczesnych seriali telewizyjnych takich jak „Wilhelm Tell”, „Robin Hood”, „Zorro”. Odbywały się też zabawy w wojnę, strugaliśmy karabiny z drewna i byliśmy dzielnym partyzantami, uczyliśmy się również śpiewać partyzanckie piosenki. Czasami do głów przychodziły nam dzikie pomysły. W lesie pomiędzy Gdynią a Sopotem płynie rzeczka graniczna Swelina, na której powstała zapora tworząca staw hodowlany z pstrągami. Postanowiliśmy nałowić sobie trochę tych ryb, samo łowienie wydawało nam się nudne, więc wspólnie z kolegami otworzyliśmy zaporę i spuściliśmy wodę ze stawu, wtedy wystarczyło już tylko pozbierać ryby z dna. Za ten szaleńczy pomysł zostaliśmy surowo ukarani. Odbył się sąd i zostaliśmy oddani pod opiekę kuratora sądowego. Moja mama musiała co miesiąc zanosić do sądu moje wyniki w nauce, a była to piąta klasa szkoły podstawowej, gdyby moje oceny były złe, groził mi poprawczak.
W okresie lata całe dnie spędzaliśmy na plaży, stąd nasze, jak na samouków, duże umiejętności pływackie, no i opalenizna na przysłowiowego „murzyna”. Potem była szkoła średnia i nasze zainteresowania się zmieniały, chodziliśmy najpierw pod słynny NON-STOP, który znajdował się niedaleko plaży, a później przeskakiwaliśmy przez płot i bawiliśmy się przy piosenkach Czerwonych Gitar za darmo. Natomiast w latach 1963-1968 kiedy byliśmy w szkole średniej, dojrzewała wśród nas - mnie i moich kolegów świadomość patriotyczna. Postanowiliśmy założyć organizację mającą na celu przeciwstawić się obecnej wówczas dominacji PZPR sterowanej przez Moskwę. Było nas trzech: Bogdan Borusewicz, Paweł Kondrakiewicz i ja - Krzysztof Włodarski. W miejscu gdzie obecnie znajduje się Osiedle Brodwino, w tamtych latach było puste pole. Na końcu tego pola pod lasem w miejscu gdzie obecnie znajduje się przychodnia lekarska, mieszkał mój przyjaciel Bogdan Borusewicz, który obecnie jest jedną z ważniejszych osób w państwie, to właśnie tam się spotykaliśmy, snując plany, jak wyzwolić się spod dominacji Moskwy. Szkoliliśmy się najpierw po dziecinnemu, budując w lesie bunkry, zbierając zardzewiałą broń, mieliśmy kolekcję prawdziwych wojskowych noży, które udało mi się zdobyć. Kiedy byliśmy uczniami szkół średnich, najbardziej interesowała nas polityka, byliśmy czujnymi obserwatorami, tego co się wokół nas dzieje. Popieraliśmy głośno Kardynała Wyszyńskiego w związku z Millenium 1966 r. Malowaliśmy na ścianach różne antyrządowe i antypezetpeerowskie hasła. Gdy w marcu !968 r. wybuchły w naszym kraju bardzo silne protesty studenckie (między innymi i w Gdańsku), braliśmy czynny udział w potyczkach z milicją pod Politechniką Gdańską, jak również rozrzucaliśmy ulotki wyprodukowane przez Bogdana Borusewicza w szkolnej ciemni fotograficznej, opisujące wydarzenia marcowe i nawołujące do ponownego i większego protestu. Za sprawą donosów zostaliśmy aresztowani i skazani na pobyt w więzieniu. Po wyjściu na wolność na mocy amnestii w 1969 roku pozwolono nam zdać matury. Sopot był i jest dla nas pięknym miastem i wspomnieniem. Wszystko co pierwsze w moim życiu zaczęło się w Sopocie. Tam kształtowały się nasze charaktery.