Opis miasta Sopotu powstał na podstawie przeprowadzonego wywiadu na temat Sopotu w 1945-1948r. z Panem Jerzym Rudnikiem urodzonym w 1935 roku w Gdyni, który od 1945 roku nieprzerwanie mieszkał w Sopocie.
Pan Jerzy Rudnik jako niespełna cztero letni chłopiec z Matką Genowefą i Ojcem Wojciechem oraz z 10 miesięcznym bratem Leszkim wyjechali w 1939r. do Brzezka pod Krakowem zamieszkali w domu u rodziny Matki , w tym domu mieszkali Hanna Rudnik (ciocia Pana Jerzego siostra jego Mamy) z mężem oraz ciocia Juzia (siostra Matki Pana Jerzego) z mężem na poddaszu u rodziny , Pan Jerzy chodził tam do 1 i 2 klasy szkołu podstawowej miał tam same najlepsze oceny początku wojny Pana Wojciech zabrali do obozu z racji tego, że był urzędnikiem celnym. Został odesłany do Stutthofu(niemiecki obóz koncentracyjny utworzony na terenach Wolnego Miasta Gdańska , 36 km od Gdańska)po kilku miesiącach został odesłany do pracy u Hitlerowca w gospodarstwie, po kolejnych paru miesiącach został zesłany aż do Moushauzen (obóz koncentracyjny w dzisiejszej Austrii północnej 20 km od Linzu. Pan Jerzy z swoim bratem już w XX w. odwiedzili Moushauzen na znaleźli tylko trzy tabliczki z nazwiskami Polaków (muzeum w Moushauzen podaje ,że polaków w tym obozie było ponad 8 tysięcy (39% ludzi tam zesłanych to Polacy) Jak Pan Jerzy z bratem to zobaczyli stwierdzili, że będą musieli zrobić taką tabliczkę z nazwiskiem i data śmierci ojca, ponieważ są to jemu winni więc na pewno, po powrocie do trójmiasta wyrobili taką tabliczkę i niezwłocznie ją wysłali. W 1940r. do domu Rudników przyszedł paczka z listem , w paczce był mundur Pana Wojciecha Rudnika a list oznajmiał, że Pan Rudnik umarł na zawał serca. Pan Jerzy uważa, że jego ojciec umarł z wycieńczenia lub z powodu tortur stosowanych przez Hitlerowców. Mundur który został przysłany po ojcu pani Genowefa przerobiła na spodnie dla synów, ponieważ materiał z którego zostały wykonane był bardzo ciepły i było bardzo trudno podczas wojny o jakiekolwiek ubrania.
Jak rodzina Rudników znalazła się w Sopocie
Wszystko zaczęło się od chęci przyjazdy Pani Genowefy na pomorze, chciała bardzo tutaj wrócić ponieważ wychowała sie w Gdyni miała tutaj znajomych i miała złe wspomnienia co do Brzezka, ponieważ musiała się ukrywać na poddaszu u rodziny przed oprawcami. Na początku namówiła jednego z wujów, ponieważ wiedziała, że bardzo kocha wodę oraz jest marynarzem z zawodu, razem przekonali całą rodzinę. Wszyscy niedługo potem wszyscy razem pojechała na pomorze, chcieli zamieszkać w starym mieszkaniu Państwa Rudników lecz po przyjeździe okazało się, że od paru lat w nim mieszka rodzina Niemiecka, więc musieli wynająć pokój w hotelu i zacząć szukać mieszkanie, bardzo szybko Ciocia Hania dostała mieszkanie od miasta Sopotu dom przy ulicy 29 Chopin, a razem z nią zamieszkał mąż a po paru dniach Pani Genowefa wraz z dziesięcioletnim oraz siedmioletnim synem. Bardzo się cieszyli z faktu, że dostali mieszkanie względnie w dobrym stanie, ponieważ wcześniej tylko wynajmowali , a teraz mieli prawie na własność. Pan Jerzy odrazu zaczął chodzić po zameldowaniu do Szkoły Podstawowej im.Bolesława Chrobrego mieszczącej się na Al.Stalina Dom jego był dwu piętrowy, pierwsze piętro było zbudowane z cegły a drugie piętro z "pół cegły" (dobudowane po paru latach od zbudowania domu), w domu była kuchnia ze schowkiem na węgiel lub na ziemniaki. Oświetlenie było w tym domu gazowe, a chcąc zapalić kuchenkę gazową trzeba było wrzucić do automatu od 10 - 40 fenigów (niemiecka waluta obowiązująca również po wojnie)Ciocia Juzia wraz ze swoim mężem dostali mieszkanie w Gdyni.
Po zamieszkani w Sopocie Pan Jerzy z bratem Leszkiem zaczęli bawić się jak większość dzieci w tamtych czasach poprzez szukanie pozostałości po pierwszej i drugiej wojnie światowej np. naboi, łusek, bagnetów, broni.
Sopockie lasy były bardzo obfite w materiały militarne bracia, któregoś razu jak poszli szukać pamiątek po wojnie do lasy to znaleźli paręnaście nabojów i kilka dziesiątki łusek oraz hitlerowski bagnet, który ostrze miało około 15cm, solidnie przyczepione to bardzo ładnej rękojeści która na końcu miała wybitą swastykę, niestety nie znaleźli razem z bagnetem pochwy na niego. Pan Jerzy w latach powojennych był w harcerstwie (ZHP) a tam często sie jakiś nóż lub finka przydaje dlatego zaczął nosić ten bagnet, ale niemiał pokrowca na niego więc poprosił swoja Mamę aby razem z nim uszyła materiałowy pokrowiec, któregoś razu kiedy był na zbiórce w mieście, podszedł do niego milicjant i zabrał nu ten bagnet. Pan Jerzy jak o tym mówił to sprawiał wrażenie jak by był nadal zły na tego Milicjanta, nadal twierdzi, że ten mundurowy zabrał my ten bagnet, albo zachować sobie, albo dać komuś z bliskich jako pamiątkę. Kolejna przygoda było to jak z bratem poszli na pola pomiędzy Sopotem a Gdynią (dzisiejsze karwiny). Tam znaleźli bardzo dużo nabojów, celnych taśm z nabojami, było tam też bardzo dużo łusek po nabojach, Pan Jerzy liczne łusek określił tak:"gdybym zbierał po jednej łusce po naboju dziennie to bym do dzisiaj nie skończył" .Najciekawszą którą znalazł Pan Jerzy z bratem to był karabin Niemiecki, który niestety był połamany. Jedną z najciekawszych zabaw zarazem jedną z najbardziej niebezpiecznych zabaw było "rozbrajanie nabojów". Polegało to na tym, że opierało sie na czymś twardym oraz odpornym na wybuchy (np. beton) odwracało sie nabój do góry nogami i mocno uderzało się czymś twardym i ostrym (kamień, gwóźdź, nóż) w kowadełko(mała część na dole naboju, przebicie kowadełka powoduje zapalenie małego ładunku), który z kolei powoduje zapłon tego właściwego materiału. Jak "rozbrajali" te naboje to zabrali je do domu. Do domu Rudników zapukał Milicjant z pytaniem "Kto tu tak strzela!" a 11 letni Jerzy powiedział, że nikt tu nie strzel po tym jak Milicjant trochę sie oddalił to Leszek i Jerzy znowu zaczęli "rozbrajać" naboje.
Sopot nienaruszony przez drugą wojnę.
Sopot w porównaniu do innych miast Polskich(Gdańsk, Gdynia, Łódź , Kraków, Poznań, Warszawa nie był nawet w małym stopniu dotknięty, przez drugą wojnę światową. Grand Hotel był w stanie nienaruszonym po wojnie przez to, że w nim stacjonowały sztab wojsk niemieckich, które stacjonowały w trójmieście. Natomiast Casino, które było połączone dyrekcją i finansami z Grand Hotelem zostało zaraz po wojnie zburzone przez Rosjan a na jego miejscu po wielu latach stanął hotel Sheraton.
Granice Sopotu w 1945-1945r.
Od Północnego-zachodu (od strony Gdyni) Sopot miał granice tylko do ul. F. Cisowy, ul. Bałtyckiej, a dalej ciągneły sie tylko bagna na które wyrzucano gróz po zniszczeniu Casina był on wywożony na wózkach jadących po szynach, wózki przypominały wywożące węgiel z tunelów w kopalni. Ze strony Południowo-zachodniej głównie granice wyznaczał las one sie od tamtych lat prawie nie zmieniły. Od Południa granicę Sopotu wyznaczała głównie ul.3 maja, za tą ulicą ciągnęły się wysypiska śmieci sopockich mieszkańców, w tej chwili stoją tam świeżo wybudowane domy.
W parku (łazienki północne) nieopodal Grand Hotelu znajdują się w nich zabytkowy budynek (Sfinks) niegdyś mała galeria sztuki w czasach wojny i parę lat po niej. Na pytanie jak wyglądało Sopockie molo, Pan Jerzy Rudnik odpowiedział, że było bez porównania ładniejsze , można było prosto z plaży na dolny podest, który był tuż nad wodą , prowadził on aż do końca molo. Część spacerowa obsadzona na ziemi charakteryzowała się tym, że na środku było duże trawnik, który został ładnie otoczony płotkiem a w środku były porozmieszczane rośliny. Po prawej stronie jak i po lewej mola były dwa pasma trawników otoczonych drzewami. Stojąc przy trawniku, który był na środku jak się patrzało na drewniane molo oprócz niego było widać przede wszystkim dwa budynki kształtem przypominające drewniane wierze. Jeżeli sie odwrócimy o 180 ⁰ naszym oczą ukarze się fontanna, w której chlupocze woda po prawej stronie jest muszla koncertowa była tylko odmalowywana od 1945r. więc patrząc na nią możemy łatwo przenieść się myślami w przeszłość. Patrząc w lewo widzimy dach zabytkowego domu zdrojowym w 1945r.do 1948r. była ro łaźnia publiczna .
Idąc w stronę łaźni napotykamy łazienki południowe, a tuż za nimi była przystań rybacka działająca od zakończenia wojny , przez długie lata było tam na plaży wiele łodzi o zmierzchu przywoziły one najsmaczniejsze ryby w Sopocie. W 1945 i 1948 plaże wyglądały zupełnie inaczej , było pełno koszy do siedzenia na plaży, 150m od mola była przystań rybacka . Warty wspomnienia jest Plac Rybacki dawniej osiedle rybaków.
Na pytanie jak ,, jak wyglądały ulice w Sopocie, w latach 1945-1948", Pan Jerzy odpowiedział ,że ulice w Sopocie były zaniedbane, stwierdził także, że ulice na których dzisiaj jest średnie, duże natężenie ruchu w tamtych czasach były to ulice najczęściej używanymi w Sopocie.
Pierwszą ulicą wymienioną przez Pana Jerzego była ulica Haffnera dawniej nazywaną ulicą Bieruta, była to bez wątpienia ulica z budynkami luksusowymi , przy ulicy Bieruta stały wille i pensjonaty, niestety zostały one w znacznym stopniu zniszczone przez Armię Radzką.
Drugą ulicą z kolej byłą ulica Konstantego Rokossowskiego teraz nazywaną ulicą Bohaterów Monte Cassino, jest to teraz niewątpliwie najpopularniejsza ulica nadmorskiego uzdrowiska. Kamienice zbudowane przy ulicy Konstantego Rokossowskiego były przyozdobione wieżyczkami charakterystycznymi dla Sopockich kamienic. Kamienice z przedwojennych czasów zamieszkiwane są do dziś. Na Monte Cassino (popularnie nazywany Deptakiem) zaraz po wojnie, odbywały się także pochody ,,Pierwszo Majowe". Jako ciekawostkę pokazał Pan Jerzy, nam zdjęcia z tamtych czasów, na których było widać jak ulica Bohaterów Monte Cassino sie zmieniło, podstawową różnicą jest to, że w latach pięćdziesiątych jeździły tam samochody, a drzewa były zupełnie inaczej rozmieszczone. Centralnym miejscem Sopocie w latach 1945-1948 jest kościół pod wezwaniem św. Jerzego, znajdujący się przy ulicy Konstantego Rokossowskiego. Kościół ten był świątynią Protestancką w czasach niemieckich, po zakończeniu się II wojny światowej pieczęć nad kościołem sprawował Urząd Miasta Sopotu, po krótkim czasie kościół św. Jerzego został przykazany wojsku i do teraz jest on nazywany ,,Garnizonowym".
Najlepiej zapamiętaną ulicą przez Pana Rudnika, jest ulica równoległa do Bohaterów Monte Cassino. Ponieważ, spędził tam kilka lat swojego życia, od przyjazdu do Sopotu. Ulica Chopina była rzadko ulicą, na której byłe małe natężenie ruch, co czyniło ją bardzo spokojną ulicą.
Prostopadłą ulicą do Monte Cassino jest ulica Tadeusza Kościuszki, przy której znajduje się Urząd Miejski, jest to budynek przedwojenny zbudowany w stylu gotyckim, zbudowany jest niemal w całości z cegły. Na samej górze budynku możemy zobaczyć zegar umieszczony na charakterystycznej wieży dla architektury Sopockiej zaraz po wojnie władzę objęła w nim armia.
nieopodal budynku władz miasta znajdował się prowizoryczny cmentarz żołnierzy radzieckich, w późniejszym czasie szczątki zostały przeniesione na wzgórze w Sopockim lesie. Ten moment został bardzo dokładnie zapamiętany przez Pana Rudnika, ponieważ razem ze swoją mamą był światkiem ekshumacji żołnierzy z przyurządowego cmentarza. Główny ruch samochodowy odbywał się na Alei Niepodległości, dawniej nazywaną Aleją Stalina, która łączyła Sopot z Gdynią i Gdańskiem. Ulica ta składała sie z jedno pasmowej jezdni z wąskimi chodnikiem po obu stronach, przy których znajdowały się liczne ogródy za którymi stały piękne wille, w ogródkach mieszkańców Sopotu można było znaleźć liczne sady owocowe i ogródki warzywne, co w dzisiejszym Sopocie jest bardzo rzadko spotykane.
Równoległą do Al. Stalina jest ulica Armii Czerwonej teraz nazywna ulicą Armii Krajowej, która na skrzyżowaniu łączyła się z ulicą Stanisława Moniuszki prowadzącą do Opery Leśnej. Duże wrażenie na Panu Rudniku jako chłopcu zrobiła dekoracja sceny w Operze Leśnej, której nie zdążyła zniszczyć Armia Radziecka. Opera Leśne była w czasie powojennym największym ośrodkiem kulturowym na terenie Sopotu, przyjeżdżali tu ludzie z całego Pomorza , do dziś odbywają się tam przeróżne koncerty, festiwale i kabarety .
Transport w latach od 1945 do 1946 były to głównie prymitywne ciężarówki, zapewniały one szybką możliwość transportu ludności w nagannych warunkach. Dużym udogodnieniem była świeżo wybudowana linia tramwajowa, która zapewniała transport z Sopotu do Oliwy, z kąt można było dojechać do Gdańska Głównego.
Im dłużej prowadziliśmy rozmowę z Panem Jerzym, tym więcej przypominał sobie miejsc i wydarzeń miejących miejsce w czasie powojennym, o których warto wspomnieć, jednym z takich miejsc była pola za budyniem Straży Pożarnej, gdzie stały duże opustoszałe baraki wojskowe z basenem, w latach 1945-1948 zostały one zamieszkane przez ludność cywilną.
Dzięki temu, że przeprowadziliśmy wywiad z Panu Jerzemu Rudnikowi mieliśmy szansę dowiedzieć się jak wyglądał powojenny Sopot i jak w nim się żyło.
Dzięki pisaniu tej pracy mieliśmy szansę nauczyć się, że ludzie, którzy pamiętają Sopot z tamtych czasów jest coraz mniej, oraz że oni są wielką skarbnicą wiedzy, którego może już niedługo zabraknąć .
*Praca konkursowa – Tomasz Raczyński, Jacek Raczyński, III Liceum Ogólnokształcące im. Agnieszki Osieckiej w Sopocie