Rodzina z Warszawy.
Moja rodzina pochodzi z Warszawy. Po Powstaniu zamieszkaliśmy tymczasowo w Łodzi.
Moi rodzice, Józef i Alicja, jeszcze przed wojną marzyli o tym, aby przenieść się albo do Lwowa, albo do Wilna, albo do Gdańska. Po wojnie dwa pierwsze miasta ze zrozumiałych względów opadły. Postanowili więc zamieszkać na Wybrzeżu.
Mój tata przyjechał do Sopotu sam w kwietniu 1945 r. Najpierw zamieszkał przy dzisiejszej Alei Niepodległości, potem w domu przy ulicy Władysława IV. Tata kupił ten dom z akcji osiedleńczej – zasiedlenia terenów odzyskanych przez Polaków.
Mama, ja i babcie, Zofia Serafinowicz i Józefa Niewęgłowska, dołączyłyśmy do taty pod koniec lipca 1945 r. Przyjechałyśmy do Sopotu okazyjnym transportem samochodowym. Był późny wieczór, padał deszcz. Nasz dom przy ulicy Władysława IV był częściowo zrujnowany, nie było światła, a tata, jak się okazało, mieszkał w trzech pokojach.
Tata z wykształcenia był polonistą, jednak zajmował się budownictwem.
Moi rodzice byli pierwszym pokoleniem, którzy przyjechało do Sopotu. Kurort się dopalał. Dymiły się na przykład zgliszcza na rogu ulicy Kościuszki i Chopina, dopalało się na rogu dzisiejszej Monte Cassino i Królowej Jadwigi.
Moje pierwsze wspomnienia dotyczą morza. Miałam 8 lat. Ogromny strach, bałam się fali, bałam się zanurzyć w wodzie…Potem z wody nie można mnie było wyciągnąć.
Pamiętam również transport zwłok. Jakiś człowiek ciągnął ulicą wózek. Na wózku leżały zwłoki zawinięte w białe prześcieradło, na górze był krzyż z kwiatów. I stąd się zorientowałam, że wiozą nieboszczyka.
W 1946 r. odbyła się ekshumacja żołnierzy radzieckich, pierwotnie pochowanych przed Urzędem Miasta.
Sopot w tamtym czasie był innym miastem. Dzisiejsza ulica Bohaterów Monte Cassino wyglądała inaczej. Od góry, po lewej stronie, stojąc twarzą do pierwszego tunelu były sklepy: zegarmistrz Pana Skoniecznego i sklep Pana Korola z naprawą piór wiecznych, dalej bar mleczny. Po przeciwnej stronie ulicy znajdował się galanteryjny sklep Pani Godlewskiej. Za ulicą Sobieskiego była księgarnia "Dom Książki", sklep „Globus” z materiałami piśmiennymi, prowadził go Pan Kwaśniewski. Miałam manię zbierania stalówek i co rusz chodziłam do tego sklepu po nowy typ. Obok „Globusa” był pawilon z lodziarnią "Palermo" i ze sklepem "Roxy" oferującym galanterię prowadzonym przez siostry Bruszewskie . Po przeciwnej stronie znajdował się kompleks ze sklepem Pani Wedlowej, "Stefanką", dalej była "Fotoplastyka", sklep obuwniczy "Bata", "Wisienka" z warzywami, obok sklep oferujący materiały i sklep spożywczy. Poniżej znajdował się sklep "Herbapolu" z pijalnią soków owocowych, dalej kwiaciarnia i biuro podróży "Orbis".