Ojciec, Kazimierz Korcz, przyjechał do Gdyni z Poznania w 1935 roku, jak wielu innych ludzi – za pracą. Zatrudnił się przy budowie nowej stoczni. Rodzina mieszkała bardzo skromnie, w Gdyni-Cisowej, w baraku dla robotników. Przed wojną ojciec uciekł do Szkocji.

Ja, Eugeniusz Korcz, urodziłem się w Gdyni 11.04.1938 roku.

W 1958 roku dostałem mieszkanie i pracę przy przeładunku statków w Nowym Porcie.

W 1972 roku udało się „załatwić” większe i wygodne mieszkanie w Sopocie, gdzie przeprowadziłem się wraz z rodziną: żoną Zofią, córką Anną i synem Krzysztofem.

Praca w porcie pozwalała na bardzo udaną wymianę towarów. Często za wódkę dla marynarzy można było dostać w zamian rarytasy. Najlepiej wspominam koszulkę polo, którą nosiłem w tych czasach jako jedyny w dzielnicy.

Przez długi czas występowałem w teatrzyku „Skrzat”, z którym zagraliśmy ok. 200 przedstawień dla szpitali, szkół i przedszkoli na terenie Trójmiasta i okolic. Zespół prezentował znane bajki, takie jak Czerwony kapturek czy Trzy świnki. Grupa jeździła również z przedstawieniami po mniejszych miejscowościach na Kaszubach. Kierownik grupy, pan Piotrowski, malarz, zorganizował plener malarsko-teatralny we Wdzydzach. Grupa artystów, m.in. Suchanek, Bronikowski, Mokwa, malowała w plenerze, a grupa teatralna grała dla miejscowej publiczności przedstawienia. Wieczorami zaś wszyscy wspólnie biesiadowali. Tam właśnie poznałem Mariana Mokwę, którego późnej odwiedzałem i podziwiałem jego pracę na plaży w Sopocie. Wspominam go jako bardzo skromnego człowieka, ale zawsze uśmiechniętego. Do dziś żałuję, że nie poprosiłem go chociaż o mały szkic…