28.01.45.
Nadszedł już czas! Dziś żony pracowników stoczni mają być gotowe do wyjazdu parowcem. Matka Lisy ma czekać na nas w Gdańsku u rodziny Klatt. Na ulicach leżą wysokie zaspy i śnieg wciąż pada z nieba. Prowadzę „Muttel” – matkę ojca i dźwigam bagaże, Lisa z plecakiem na plecach ciągnie sanie załadowane walizkami, które wciąż się przewracają. Droga do dworca , który znajduje się blisko naszego domu (Al. Niepodległości) sprawia babci, która już od lat nie wychodziła zimą z domu, wiele trudności. Podróż z Sopotu do Gdańska trwa 3 godziny, ponieważ często się zatrzymuje. Gdy dojeżdżamy do Gdańska, ogłoszony zostaje alarm. Udaje nam się dostać do schronu rodziny Wege. Droga stamtąd do Klattów to straszliwa udręka dla Muttel.
Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że nie sposób zabrać w tę podróż Muttel. Z ciężkim sercem zostawiamy ją. Z domu rodziny Klatt, która mieszka niedaleko stoczni, chodzę co chwilę do stoczni, by dowiedzieć się, kiedy odpływa jakiś statek. Odpowiedź ciągle brzmi: nie wiadomo. W końcu nadchodzi wieczór, a z nim wiadomość, że dziś nie odpłynie żaden parowiec. Mamy być gotowi jurto rano. Udało mi się zdobyć pokój gościnny w stoczni.
29.01.45.
Po wspólnym śniadaniu znów zaczyna się nerwowa niepewność. W końcu próbuję wykorzystać swoje znajomości , aby zdobyć miejsca na transportowcu marynarki wojennej. Udaje się. Otrzymuję zaświadczenie dla oficera statku „Iberia”, w którym prosi się dowództwo o zabranie 3 pań ze względu na ich zaawansowany wiek. (…)
Na pokładzie panie otrzymują 3 „miejsca podłogowe” w jadalni. Dzięki powołaniu się na znajomego oficera udaje mi się zdobyć dla nich dwuosobową kabinę. (…)
Żegnamy się. Czy jeszcze kiedykolwiek się zobaczymy?
30.01.45.
Podobno odpływa jeszcze jeden transport dla pracowników stoczni, to ostatnia możliwość, by opuścić Gdańsk drogą wodną. Wspominam o tym Klattom. Odmawiają, nie mają odwagi. Wieczorem jem z Muttel kapustę z wieprzowiną pozostawioną przez Lisę.
(…)
06.02.45.
Ciągle nie ma żadnej wiadomości od Lisy i jej matki. Statek miał dotrzeć do Eckernförde koło Kilonii 2 lutego, telegram powinien tu już być. Co dwie bidule zrobią ze swoimi bagażami w tym tłumie? Sanie już się nie przydadzą.
Zrobiłem dla siebie podręczny bagaż , który zabieram rano ze sobą do Gdańska , by wieczorem jechać z nim z powrotem  do Sopotu. Znajduje się w nim: kubek, glukoza, olej kiełkowy, przybory do szycia, tabletki z węglem, para skarpet, przybory do golenia, mydło, ręcznik, myjka, dodatkowe okulary i oczywiście papierosy oraz najbardziej cenne zdjęcia. Podczas wkroczenia Rosjan, wszystko może dziać się tak szybko, że nie będzie możliwości, zabrania z Sopotu potrzebnego bagażu. ……