Po maturze w roku 1938 przystąpiłam natychmiast do pracy zawodowej w gdańskim oddziale Centrali Rolników w Poznaniu. Po pracy miałam dużo wolnego czasu i od razu włączyłam się w aktywnie w działalność społeczną. Byłam głęboko zaangażowana w życie Kościoła, bliskie mi było środowisko zakonne. W okresie wczesnej młodości zamierzałam nawet wstąpić do zgromadzenia. Należałam do Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży Żeńskiej, a od czasu, gdy jego opiekunka została Zofia Urbankowa, uczęszczałam również na zebrania Katolickiego Stowarzyszenia Kobiet przy parafii pw. Gwiazdy Morza w Sopocie. Według informacji, przekazanych przez moja matkę, Anielę Rzeppę, pierwotnie nazwa Stowarzyszenia brzmiała Towarzystwo Polek w Sopocie. Prawdopodobnie założycielką była pani Tomaszewska, która jednak w połowie lat 20. XX wieku zrezygnowała z pracy społecznej w zarządzie i wyjechała z Wybrzeża. Niestety, nie wiem, która z pań pełniła funkcje prezeski Towarzystwa Polek bezpośrednio po pani Tomaszewskiej. Według mojej wiedzy współzałożycielkami były panie: Walentyna Roth, Klara Żywiecka ( po mężu Brzoskowska), Pelagia Jurkiewicz oraz jej rodzona siostra, pani Zakrzewska. Moja matka należała do Towarzystwa od samego początku, ale nigdy nie była w zarządzie. Mając pięcioro dzieci, męża – inwalidę i pełniąc funkcję zaopatrzeniowca w sklepie z wyrobami skórzanymi męża rymarza, nie miała po prostu czasu na. Natomiast z przyjemnością i z poczucia obowiązku brała regularnie udział, tak jak i inne panie, w zebraniach.
Frekwencja na tych spotkaniach była bardzo duża. Panie, które na nie przychodziły, traktowały je w dużej mierze, jako relaks po wyczerpującej pracy domowej. W większości były to matki rodzin wielodzietnych, żyjące w bardzo skromnych warunkach, oraz panie z rodzin średniozamożnych. Spotykały się m.in. zony kolejarzy, pocztowców, robotników portowych i stoczniowców oraz drobnych rzemieślników. Pan z wyższych sfer lub żon wysokich urzędników było mało. Ale to one zawsze kandydowały i były wybierane do zarządu.
Prezeskami były panie: Zofia Brzesińska, Pawlikowa, Urbankowa,. Sekretarzami lub skarbnikami były panie: Kosznikowa, Małach, Szymichowska oraz Karwasz,. Funkcje prefekta pełnili po kolei księża: Walter Hoeft, Władysław Szymański oraz Jerzy Majewski ( aż do wybuchu wojny).
Pierwsze zebrania odbywały się prawdopodobnie przy obecnej ulicy Malczewskiego, w lokalu gastronomicznym pana Kantowskiego. Po roku 1933 rodzina podobno nie pozwoliła ojcu udostępniać lokalu Polakom, wiec zebrania przeniesiono tymczasowo do hotelu „ Eden” przy ulicy Parkowej. Jego właścicielem był mąż członkini zarządu, pan Karwasz. Po nabyciu przez Polonię sopocką dawnego hotelu „ Victoriagarten”, po jego remoncie i zmianie nazwy na Dom Polski, wszystkie zebrania, akademie rocznicowe i zabawny przeniesiono do nowego lokalu. Wykorzystywano do tego dużą salę widowiskowa, werandę lub mała salę na piętrze. Zebrania odbywały się dwa razy w miesiącu. Frekwencja była bardzo duża i z roku na rok coraz większa. Oprócz przyjacielskich rozmów, naszym mamom na spotkaniach towarzyszyły śpiewy, śpiewy i jeszcze raz śpiewy. Śpiewały nie tylko pieśni religijne ( adekwatne do okresu w roku kościelnym), ale i piosenki w patriotyczne ( i to po kilka zwrotek). Prym wiodły zawsze Kaszubki, które nauczyły się tych piosenek od rodziców, zatwardziałych Polaków mieszkających pod zaborem pruskim. Ja dwa razy recytowałam wiersze patriotyczne, które wybrała i przygotowała ze mną pani Urbankowa. Księża prefekci prowadzili długie rozmowy na tematy związane z wychowaniem religijnym dzieci i pomagali rozwiązać problemy osobiste.
Na ogół wiadomo było, w których rodzinach panowała skrajna nędza spowodowana alkoholizmem. Pani prezeska odwiedzała osobiście te domy. Jednego razu jej towarzyszyłam, ale obecny akurat mąż – dręczyciel nas nie wpuścił. Na zebraniach zachęcano kobiety do zgłaszania swoich potrzeb przy przygotowywaniu dzieci do Pierwszej Komunii Świętej. Stowarzyszenie Kobiet otrzymało od głównego zarządu Gminy Polskiej Związku Polaków kilkanaście bel białego materiału na sukienki dla dziewczynek i grantowego zamszu na ubranka dla chłopców. Nie pamiętam, które z pań zasiadały w komisji odpowiedzialnej za rozdział darów pochodzących od polskich firm z Gdańska i z Gdyni, za które płaciła Macierz Szkolna. Na zebraniach rozdawano również z dużych wiklinowych koszy owoce cytrusowe, które po znajomości załatwiał ks. Szymański. Były to owoce niewykupione przez importerów w Urzędzie Celnym. Aby nic się nie zmarnowało towar protokolarnie przekazywano Polonii gdańskiej. Matki i dzieci były uradowane z darów, a zarząd Stowarzyszenia Polek zadowolony z akcji pomocowej.
Akcja Katolicka zorganizowała pielgrzymkę do Częstochowy, w której uczestniczyły również panie z Sopotu. Pamiętam, że dodatkowo opłaciły podróż dla jednego ministranta, pochodzącego z niezamożnej, wielodzietnej rodziny. Poza tym panie brały udział również w pielgrzymce do Wejherowa, która swój początek miała w Oliwie.
Dwukrotnie na zebraniach obecny był dr Marian Pelczar, zaproszony przez panią Urbankową. Mówił na temat wychowywania dzieci. Mottem jego prelekcji było zdanie: „Uśmiechnij się, jutro będzie lepiej”. Doktor Pelczar potrafił tak ciekawie i interesująco przedstawić ten ważny problem, że na sali panowała absolutna cisza. Po prelekcji następowała nieprzewidziana, gorąca dyskusja. Matki dzieci, które z reguły dostawały chleb ze smalcem albo posypany cukrem, nie zgadzały się, że stwierdzenie „ uśmiechnij się, jutro będzie lepiej” może im pomoc. Pani Urbankową oraz dr Pelczar potrafili skutecznie wytłumaczyć paniom sens tego zdania. Innym, bardzo gorącym tematem wykładu dr Pelczara były małżeństwa mieszane, polsko – niemieckie. Wiadomo było, że nawet po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w roku 1919 i powstaniu Wolnego Miasta Gdańska nadal w wielu domach mówiło się po niemiecku lub kaszubsku i to właśnie za sprawą małżeństw mieszanych. „Tam gdzie grancie, tam i małżeństwa mieszane, bo miłość nie zna granic” brzmiała odpowiedz. Prelekcja podobno była zapowiedziana i dlatego cieszyła się dużym zainteresowaniem. Towarzysząca jej dyskusja była bardzo gorąca i trwała dłużej niż normalny czas zebrań. Na pewno wszystkie zainteresowane panie wychodziły zadowolone.
Bardzo oczekiwane były zawsze spotkania w dużej sali widowiskowej z okazji świąt narodowych i bożonarodzeniowego opłatka. Panie z zarządu przynosiły białe obrusy do nakrywania stołów. Natomiast liczne filiżanki znajdowały się w kuchni Towarzystwa. Pochodziły one z darów polskich restauratorów z hotelu „Eden” i hotelu „Continental”, którego właścicielem był Piotr Bresiński. Kawę i ciastka kupowano za dobrowolne składki oraz dopłacano ze składek członkowskich. W piekarni pana Kromatha, której właściciel był przyjaźnie nastawiony do Polonii sopockiej, zamawiano chyba trzy blachy ciasta drożdżowego. Śmieszyły mnie wymagania jednej z pań na zebraniu organizacyjnym, która sugerowała, żeby mleko koniecznie podgrzewać, aby kawa za szybko nie ostygła. Wysoka choinkę stawiał zawsze opiekun Domu Polskiego - pan Bork. Panie, które nie chciały zostawiać w domu małych dzieci, przyprowadzały je ze sobą. To nie bardzo podobało się niektórym gościom i przy wejściu dochodziło do nieporozumień. Śpiewaniu kolęd nie było końca.
Ksiądz Szymański miał bardzo dobrą pamięć wzrokową, pamiętał nazwiska pań i ze wszystkimi się witał. Do pań, które mieszkały na Kamiennym Potoku, mówił „ …oto panie spod lasu…”. Wszystkim bardzo się to podobało. Na akademii z okazji święta listopadowego, która również odbywała się w dużej sali widowiskowej, zespół teatru amatorskiego Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży Męskiej zaprezentował sztukę „Śpiące wojsko”. Było to przedstawienie okolicznościowe.
Mając na uwadze braki językowe, pani Urbankowa starała się uruchomić kursy dokształcające, które prowadziła wraz z paniami nauczycielkami: Anną Gackowską i panią Żmurówną. Na kursy te uczęszczały nie tylko dzieci, ale i dorośli.
Byłam obecna na zebraniu, podczas którego przedstawił się nowy proboszcz kościoła pw. Gwiazda Morza – ks. Dziekan Schutz ( w wyniku zmian ). Władał on językiem polskim i w serdecznych słowach przywitał obecnych oraz obiecał daleko idące poparcie dla Akcji Katolickiej.