Rozmowy o historii Sopotu lat 1945-1948
Wywiad z P. Ingą Weisbrodt

Co było najtrudniejsze w Sopocie?

Najtrudniejsze miałam dzieciństwo. Rosjanie wkroczyli do Sopotu 23 marca, 26 marca zabrali mojego ojca do pracy bo był urzędnikiem państwowym, już nie wrócił. Wychowywałam się tylko z mamą i siostrą, która miała małe dziecko, między nami było trzy miesiące różnicy. Dzieciństwo było trudne, rodzice byli Gdańszczanami, mówili po niemiecku, gdy nastąpiła Polska, umiałam mówić tylko po niemiecku. Mama nas zamykała w domu, nie mogliśmy wychodzić, można było przebywać tylko w ogrodzie. Pamiętam jak dziś, Panią Walicką ,Żydówkę, była nauczycielką emerytowaną, miała syna dużego, nie miała żadnych powiązań, po prostu brała nas do siebie i nas uczyła. Utkwiło mi w pamięci jak zawsze zaczynaliśmy, chodziliśmy wokół stołu w pięcioro dzieci i śpiewaliśmy jeszcze Polska nie zginęła. Potem w szkole też było prześladowanie, bo to szkopy, akcent pozostał niemiecki, dopiero później to się zacierało. Jak wyszłam za mąż to dzieci uczyłam języka, teraz nie mają problemu, córka i syn mówią perfekcyjnie po niemiecku.

Czyli miała Pani dwa latka jak...?

Tak, w czterdziestym-piątym tak... trochę mało, aby pamiętać.

Gdzie Pani mieszkała, cały czas w tym samym miejscu?

Tak, cały czas na Okrzei, od urodzenia bo rodzice wybudowali dom w 38r., Dopiero w 73 roku zostaliśmy wywłaszczeni, a w tej chwili są tam bloki Spółdzielni Kolejarz. Teraz mieszkam na Sportowej jestem 70 lat w jednej parafii.

Czy Sopot dużo się zmienił?

Tak, tak dużo się zmieniło. Pamiętam Sopot, 3 Maja było traktem konnym, normalnie konie były. Na Grunwaldzkiej były ogródki przydomowe, werandy, a później to wszystko polikwidowano i w tej chwili znowu wracają do tego, do tych ogrodzeń. Centrum się zmieniło, ale nie jestem tym zachwycona, dużo zatraciło. Pamiętam jak Łazienki Południowe wyglądały zupełnie inaczej, w tej chwili ładniej wszystko jest, nowocześnie.

Wojna dużo zniszczyła?

Nie, nie w Sopocie nie było działań, w Gdańsku były. Jedynie kasyno było zniszczone.

A molo?

Molo nie było zniszczone.

Zmieniło się Monte Cassino ?

Monciak to była Seestrasseto pamiętam, a potem Rokossowskiego. Nie było deptaku. Sklepy były inne, w tej chwili tylko banki są albo kawiarnie i puby. Był dom towarowy, Bata, Wedel, wszystko było nawet dwa kina. Teraz wszystko się unowocześniło.

Ma Pani jakieś miłe wspomnienia związane z okresem wojny?

Raczej nie, jako dziecko było ciężko. Jak miałam 6 lat to już pracowałam, sprzedawałam kwiaty na ulicach, żeby się utrzymać bo nie było pieniędzy. Mama dopiero w 52. roku dostała rentę po ojcu, a tak to tylko siostra pracowała. Mieliśmy duży ogród 1500 metrów, żyliśmy ze zbiorów owoców z tego ogrodu.

Czyli był tylko smutek, strach, przerażenie...?

Smutek był, mama była przyczyną tego smutku bo ciągle czekała na ojca i nigdzie nie chciała wyjeżdżać. Tylko ciągle czekała, uważała, że jak tata postawił tutaj dom to wróci. Także były tylko przykre wspomnienia,

Nie pamięta Pani chwil radości?

No starali się, wiadomo święta, choinka zawsze była, wszystko było, ale to było inaczej. Na pewno dużo skromniej...

Pamięta Pani jakieś wyjątkowe wydarzenia, które zapadły Pani w pamięci?

To właśnie ta nauka u tej Pani polskiego, to chodzenie wkoło stołu. Były to moje początki języka polskiego. Mama też umiała mówić po polsku, w kościele mówiono po polsku a w szkole po niemiecku.

Posiada Pani jakieś pamiątki?

To są tylko rodzinne zdjęcia. W domu to mi pozostały meble gdańskie.

Jak wyglądała komunikacja miejska?

Nie było kolejki elektrycznej, tylko normalnie parowe pociągi. Miałam ciocie w Gdyni to się jeździło na dworzec główny. W 51.r. czy 52.r. dopiero zaczęła się budowa przystanku Sopot Wyścigi.

Jak wyglądały sopockie plaże?

Na plażach chodziłam sprzedawałam owoce, przygotowywane po kilogramie, gruszki, jabłka, agrest, lody kalipso, ale to już były późniejsze czasy.

Dużo ludzi było na plażach?

Tak, Sopot zawsze był kurortem. Sami wynajmowaliśmy turystom i z tego się utrzymywaliśmy. Przed wojną tak samo przyjeżdżali nawet z Syrii.

Czyli zawsze był popularny?

Tak, tak zawsze.

Czy życie było mocno utrudnione?

Tak oczywiście, że było, kolejki wszędzie były i pamiętam, że chociaż mieliśmy własny dom to podlegał pod kwaterunek. Nie można było samemu zajmować dom, tylko były przydzielone. My z mamą mieliśmy w tym czasie jeden pokój.

Marcelina Babraj, Martyna Ćwikła, II LO w SOPOCIE