Grażyna Welicka

Kategorie haseł

muzyka
(3)
 
Sopot w latach pięćdziesiątych był mniejszy niż obecnie, liczył około 20000 mieszkańców, rozciągał się od
wyścigów konnych i kończył się w Kamiennym Potoku. Od obecnej ulicy Polnej aż do Jelitkowa ciągnęły się
pola i łąki. Niedaleko wyścigów konnych znajdowało się ogromne wysypisko śmieci, które zajmowało prawie
całą przecznicę. Kamienny Potok był praktycznie niezabudowany, dziki. Płynęło tam wiele strumieni, które
z czasem zostały zasypane pod budowę nowych domów. Na początku lat pięćdziesiątych w wielu ogródkach
można było zobaczyć trzodę chlewną pasącą się na polu i kury biegające w ogrodzeniu. Sopot przypominał
małą kameralną wioskę, praktycznie wszyscy się tam znali, a ludzie byli niezwykle życzliwi. Ponad 50%
miasta była zalesiona. Cisza i spokój nadawały temu miejscu uroku i można powiedzieć, że pewnego rodzaju
tajemnicy.
ULICE I DOMY
Pamiętam, że domy były szare, zaniedbane ale piękne architektonicznie, prawie wszystkie opierały się na
architekturze secesyjnej. Cały Sopot był szaro-biały, nie znano kolorowych murali. Większość domów
niszczała, ponieważ od razu po wojnie nie było ludzi stać na konserwację drewnianych elewacji, domy
czasami całkowicie się zawalały. Ulice były przepiękne, po obu stronach obsadzone starymi drzewami,
z latarniami gazowymi co wieczór zapalanymi przez gazownika. Jezdnia była brukowana, ponieważ wiele
osób kradło świeżo wylany beton z ulicy - był on w owym czasie dość drogi.
KOMUNIKACJA
Z Sopotu do Oliwy jeździł tramwaj, a pętla tramwajowa mieściła się przy obecnej ulicy Reja. Samochodów
nie było za wiele. W latach pięćdziesiątych i pod koniec lat sześćdziesiątych po ulicach jeździły powozy konne
służące nie tylko jako główny sposób przewożenia różnego rodzaju produktów do sklepów, ale również
taksówki.
SKLEPY I USŁUGI
W latach pięćdziesiątych w Sopocie znajdowało się wbrew pozorom bardzo wiele sklepów państwowych.
Były jednak one bardzo słabo zaopatrzone, praktycznie puste. Natomiast pod koniec lat sześćdziesiątych,
na "fali odwilży" zaczęło powstawać wiele małych prywatnych sklepików, trochę lepiej zaopatrzonych
w towary przywożone przez marynarz z odległych krajów takie jak: pachnące mydła, kawa, chińskie
parasolki, oraz cienkie pończochy, które były prawdziwym hitem. Na ulicy Grunwaldzkiej, pojawił się
pierwszy sklep warzywniczy Pana Goliszewskiego. Był on bardzo dobrze zaopatrzony i mimo, że był on
w Dolnym Sopocie ściągał mnóstwo klientów. Tuż obok znajdował się Bar Bursztynowy, w którym stołowali
się zarówno przejezdni, jak i miejscowi. Idąc dalej w stronę Monte Cassino mijało się sklepik Pana Kossaka,
który zarabiał ogromne pieniądze na sprzedaży guzików. W malusieńkim pomieszczeniu zawsze kłębił się
tłum krawcowych, które wybierały towar. Przy okazji było to miejsce ukochane przez małe dziewczynki, gdyż
można tam było kupić pierścionki z tombaku. W czasie spacerów moja córka zawsze zachodziła tam, aby
wybrać sobie nowy pierścionek.
W latach siedemdziesiątych w tym samym budynku, w którym mieścił się Spatif, znajdował się słynny zakład
fryzjerski Pana Kazimierza. W pomieszczeniu, które przypominało leśniczówkę, na starych skrzypiących
fotelach można było obciąć włosy i posłuchać wojennych wspomnień właściciela. Był on zaciekłym
antykomunistą, często podczas pracy wpadał w istny szał żywej dyskusji, co mogło skończyć się źle dla osoby
strzyżonej. Drugim znanym gabinetem fryzjerskim był nieistniejący już zakład fryzjerski mieszczący się w
budynku obecnego McDonald’a. Obok niego, na miejscu obecnego Okrąglaka było kilka małych sklepiczków
sprzedających przeróżne artykuły.
Kilka lat później pojawiły się pierwsze sklepy Baltona i Pewex – czyli sklepy, w których kupowało się za
waluty. Były one bardzo prestiżowe, można było tam kupić niedostępne w zwykłych sklepach produkty.
Chodziło się tam by chociaż popatrzeć i powąchać nieznane zapachy. Półki uginały się od niedostępnych dla
przeciętnego Polaka produktów. Dwa takie Peweksy znajdowały się na ulicy Monte Cassino i na ul.
Niepodległości.
W tamtych czasach ciężko było o eleganckie ubrania w związku z tym, bardzo popularne były punkty
krawieckie, w których można było uczyć ubrania skopiowane z zachodniego katalogu. Wyrób materiałów był
bardzo ograniczony, więc ludzie na ulicy byli ubrani podobnie.
GASTRONOMIA
Największą przyjemnością niedzielnych spacerów była wizyta w cukierni Pani Marzewskiej, która serwowała
cztery rodzaje ciastek. W sezonie można było jeszcze zjeść lody w cukierni Milano, do której ustawiały się
kilometrowe kolejki. Można było zjeść również watę cukrową kupowaną na ulicy lub napić się przepysznej
gruźliczanki - wody z syropem pitej z jednej szklanki, słabo umytej. W latach siedemdziesiątych na Monte
Cassino pojawił się bar szybkiej obsługi nazywany kebabem. Prowadził go ajent serwujący zdumionym
Polakom bułkę z cebulą i ogórkiem oraz pikantnym mięsem. Pojawiły się pierwsze zapiekanki i napoje
w woreczkach.
OSOBOWOŚCI
W Sopocie były postaci nietuzinkowe, jak na przykład znany sopocki Parasolnik, którego pomnik znajduje się
niedaleko McDonald’a. Był to drobny starszy Pan, który, jak głosi legenda, był kiedyś cyrkowcem. Zasłynął ze
swoich ekstrawaganckich ubiorów. Każde jego wyjście było pewną sensacją na ulicy, nosił sukienki, dziwne
buty i nieodłączny parasol. Czasami wyglądał jak kobieta z brodą.
W Sopocie mieszkał także słynny Seweryn Krajewski. Był on kolegą mojego męża, ucznia Liceum nr 1
w Sopocie. Często spotykali się po szkole. W latach sześćdziesiątych Seweryn Krajewski stał się wielką
gwiazdą estrady polskiej i wielokrotnie występował na festiwalu w Operze Leśnej.
ŻYCIE TOWARZYSKIE I ROZRYWKA
Jedną z głównych atrakcji miasta były od zawsze spacery po Monte Cassino. Turyści wędrowali w górę
i w dół miasta oglądając nieliczne wystawy, jedząc wątpliwe smakołyki, ale głównie obserwując mijanych
przechodniów. Ulica była zawsze swoistym salonem mody, gdzie każdy starał się zaistnieć.
Ulubionym miejscem spotkań ludności były takie lokalne jak Złoty Ul oraz Spatif, który był znacznie mniejszy
niż dzisiaj. Młodzież bawiła się także w słynnym Non Stopie, gdzie zaczynały swoje występy takie gwiazdy jak
Czerwone Gitary.
Na głównej ulicy Sopotu znajdowały się dwa kina – Bałtyk i Polonia. Repertuar był raczej podobny, a bilety
najczęściej kupowało się u konika. Wyświetlano w nich amerykańskie filmy, a dzieci mogły pójść na poranek
– seans filmowy puszczany w niedzielę.
Ważnym miejscem Sopotu były korty tenisowe, na których odbywały się prawie nieprzerwanie od czasów
przedwojennych, ważne zawody tenisowe. W szarej polskiej rzeczywistości było to miejsce eleganckie
i wyjątkowe dające możliwość zetknięcia się z czymś lepszym. Zarówno gracze, jak i publika starali się
przestrzegać pewnych reguł zachowania jak i ubierania się.
W tym czasie miasto stało się ważne dla miłośników hazardu. Wyścigi konne były miejscem, w którym
można było bezkarnie obstawiać gonitwy. Było to drugie po Służewcu takie miejsce w komunistycznej Polsce.
LETNIA STOLICA POLSKI
Latem Sopot był pełen życia, ludzie uśmiechnięci opalali się na ławkach. Co roku przyjeżdżały tu tłumy
turystów z całej Polski. Sezon rozpoczynał się 1-go maja, a miasto nazywane było Lenią stolicą Polski. Trzeba
pamiętać, że za czasów komuny zakazane było przekraczanie granicy Państwa, nie wydawano też chętnie wiz
i paszportów dlatego raczej nie wyjeżdżano na wakacje za granicę. Wszyscy latem przybywali do Sopotu,
ponieważ było to w tym czasie największy kurort wypoczynkowy na Pomorzu. Kwitło tu, zwłaszcza latem,
życie kulturalne i rozrywkowe, było wiele warstw artystycznych. Do Sopotu przyjeżdżali znani i popularni
wykonawcy. Można było spotkać całą śmietankę Warszawy. Odbywały się tu festiwale muzyczne,
w niewielkiej jeszcze Operze Leśnej występowali nieznani jeszcze artyści. Zimą natomiast życie zamierało aż
do sezonu letniego i ten cykl powtarzał się co roku. Miast stawało się opustoszałe, szare i smutne.
BRODWINO
W latach sześćdziesiątych zaczęły powstawać nowe osiedla, takie jak Osiedle 23 marca, czy Osiedle Adama
Mickiewicza, a w latach siedemdziesiątych wybudowano Osiedle Brodwino. Sopot się rozbudowywał,
przybywało mieszkańców, uruchamiano nowe linie autobusowe – 122 i 187. Jednak zanim to nastąpiło
mieszkańcy leśnego Brodwina dzień w dzień maszerowali do pracy na piechotę. Nowe osiedle stało się
szalenie atrakcyjnym miejscem do zamieszkania. Kusił mieszkańców nowoczesny jak na tamte lata ośrodek
zdrowia, szkoła podstawowa nr 9 oraz całkiem duże mieszkania (średnio około 45 metrów). Właśnie w tej
szkole rozpoczęła naukę moja córka. Była pierwszym rocznikiem, który przystąpił do nauki w tym budynku.
Początkowo nie było na osiedlu żadnych sklepów. Punkt handlowy był otwarty w bloku nr 31, w kawalerce.
Tam ustawiały się od rana kolejki po mleko i chleb. Obecny Merkus został zbudowany dopiero w 1981 roku.
MÓJ SOPOT
Dla mnie Sopot był i będzie miejscem wyjątkowym. To tu spędziłam praktycznie całe swoje życie.
Od najmłodszych lat bawiłam się w pięknych zielonych parkach i poznawałam wielu życzliwych mi ludzi.
Najlepiej jednak wspominam sopocką plażę, na której złotych piaskach opalałam się każdego lata i choć
minęło dużo czasu i obecnie mieszkam w Gdyni to wciąż wracam.
 
Autor relacji: Paulina Welicka