W związku z budową nowego dworca w Sopocie i prowadzonymi w tamtej okolicy pracami budowlanymi przypomniały mi się wydarzenia sprzed lat, z 1945 roku. Bardzo poruszyła mnie także inscenizacja historyczna, która odbyła się tam nie tak dawno z okazji rocznicy wyzwolenia miasta, co miało miejsce 23 marca 1945 roku. Powróciły przykre wspomnienia z okresu wojny. Pamiętam, jak uciekaliśmy z rodziną z naszego mieszkania znajdującego się przy Alei Niepodległości, aby schronić się w kościele pod wezwaniem Gwiazdy Morza przy ulicy Kościuszki. Rosjanie zajęli dworzec kolejowy i stamtąd strzelali. Nigdy nie zapomnę widoku wielu zabitych leżących na ulicach.

Moja babcia nie mogła przejść obojętnie obok leżących na ulicy ciał zabitych. Mówiła, że nie jest ważne, czy jest to Polak czy Niemiec, czy Rosjanin – liczył się po prostu człowiek. Babcia miała wózek, z którym chodziła na targ. Położyła na nim ciało zastrzelonego mężczyzny, żołnierza, który leżał na ulicy, i zawiozła go na katolicki cmentarz na ulicę Malczewskiego, gdzie został pochowany. Wózek był bardzo ciężki, dlatego pomagaliśmy jej go ciągnąć.

Najtrudniejszy czas staraliśmy się przeczekać w kościele pod wezwaniem Gwiazdy Morza, pamiętam dokładnie, jak spaliśmy tam, była to trzecia ławka po prawej stronie. Ukrywaliśmy się też w piwnicy w budynkach przy kościele. Pamiętam, jak jakaś kobieta wyszła na chwilę z piwnicy i została od razu zastrzelona. To był straszny widok.

Przy Alei Niepodległości w tym miejscu, gdzie teraz znajduje się sklep Biedronka, stał piękny stary dom. Rozstrzelana została tam grupa ludzi, prawdopodobnie cywilów. Zostali oni później pochowani na naszym podwórku. Pamiętam ekshumację ciał, nie wolno nam było na to patrzeć, ale i tak z bratem widzieliśmy wszystko.

Ciekawa jestem, czy ktoś jeszcze to pamięta, czy jeszcze ktoś przypomniał sobie te wydarzenia, które rozgrywały się w okolicy dworca, a które tak głęboko zapisały mi się w pamięci.